Kto może, ten niech się wybierze do
Łodzi - miasto piękne, zaprasza nie tylko na majówkę ;-) Tak, tak, niezwykle piękne, aż jestem zaskoczona, bo nie tego się spodziewałam. Jest czysto, zielono, schludnie, radośnie i... po prostu wspaniale! ;-) Kilka dni w Łodzi dodało mi dużo pogody ducha. Ale... na zdjęciach dziś akurat pokażę część mniej „wesołą”, bo związaną z historią narodu żydowskiego. Nocowałam niedaleko
cmentarza żydowskiego na ulicy Brackiej, słyszałam już wcześniej, że koniecznie trzeba to miejsce odwiedzić i swoje pierwsze kroki w Łodzi skierowałam właśnie tu, na cmentarz. Miejsce nastraja do zadumy, ale i warto mieć oczy szeroko otwarte na wszystkie niezwykłe detale - jak rzeźby, kute elementy, tablice, symbole... Część cmentarza i tablic jest odnowiona, część ginie w chaszczach i pośród drzew...
Kilkaset metrów dalej [tak mniej więcej, trudno mi ocenić, bo gdy idę i rozmawiam nie kontroluję zupełnie czasu ;-) ] znajduje się oddział
Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, stacja
Radegast – niewielkie muzeum poświęcone dziejom
łódzkiego getta oraz
memoriał. Tutaj trudno mi było opanować emocje, a czytając ciekawie, choć syntetycznie opisaną historię tego miejsca, łzy same napłynęły do oczu. Jest tu bardzo... minimalistyczne [nie wiem, czy to słowo oddaje to, co chcę powiedzieć], ale tym bardziej potęguje to wrażenie pustki, smutku, ludzkiej tragedii... Idąc od „komina” do stacji, widać mur z datami, który tak naprawdę kryje za sobą tunel, a w nim, na murze wewnątrz, można przeczytać rok po roku historię stacji. Na końcu tego tunelu dochodzi się do wnętrza „komina”. Można spojrzeć w górę, na przestrzał.












Do Łodzi na pewno wrócę, i to nie raz - bardzo mi się tu spodobało :-) Pewien napotkany na cmentarzu rodowity łodzianin powiedział mi, że wielu mieszkańców stąd, z Łodzi, ucieka, a coraz częściej pojawiają się m.in. poznaniacy, którzy zakochali się bez pamięci w tym mieście i przeprowadzają się tu bardzo chętnie ;-) I nie dziwię się im wcale! Poza sentymentalnym spacerem odwiedziłam też nieco bardziej nowoczesne miejsca, jak choćby - oczywiście, obowiązkowo! ;-D -
Manufakturę, wypucowaną ulicę
Piotrkowską, ale i
Teatr Wielki z ciekawą fontanną w kształcie
fali, cudnie podświetlaną wieczorem [niedaleko jest
restauracja Empatia, polecam!, a paniom z obsługi serdecznie dziękujemy za przygarnięcie zmęczonych turystów, mimo że szykowały uroczysty obiad przy zamkniętych drzwiach, oraz za pyszną kawkę i sernik z malinami :-) ],
cerkiew,
bazylikę archikatedralną, Rynek Bałucki [targ nie halę! i mniam! jaki wybór warzyw i owoców! dlaczego takiego targu nie ma w Poznaniu? ;-) ] i wiele, wiele innych miejsc. To był intensywny dłuższy weekend, ale wart bólu zmęczonego kręgosłupa i każdego bąbla na stopach ;-D Polecam uwadze!
- - - - -Wszystkie zdjęcia moje, robione aparatem
Olympus E-510 z krótkim kitem.