Oj, jak mi się dziś nic nie chce... oj... ;-) Poleniuchowałabym sobie, ale niestety nic z tego – mam aż dwie książkowe prace na biurku, które koniecznie muszę zakończyć w weekend. Kolacjonowanie i korekta pewnego zakurzonego pyłem czytelniczego zapomnienia horroru [ale ponoć są w łaskach, więc zostanie wznowiony w nowej szacie graficznej, ale na razie cicho sza! ;-) ] i – tak całkiem dla odmiany! – leży sobie u mnie album sowieckich wozów bojowych z czasów II wojny światowej, w którym należy poprawić nazewnictwo, które akurat... a tak! a co! różne się ma zainteresowania ;-D ...znam. Obie prace mam już zaawansowane, ale wymagają jeszcze przejrzenia i dopracowania, a praca to ciężka, wymagająca ogromnego skupienia, więc niestety nici z weekendowych spacerków i odpoczynku :-/ Co za świat... Chciałabym wygrać w totka ;-) mogłabym sobie wtedy z czystym sumieniem poleniuchować...
Ale zanim utknę w gąszczu literek, przychodzę z książkowym rozdaniem nr 128. Jak już można zobaczyć na fotce, paczuszki przydzielone! Polecą do:
- - - maneruki
- - - Ewita Jot
Serdecznie gratuluję wygranej! :-)
Dołączam jeszcze jak zawsze obowiązkowy przypisek ode mnie: „Będę potrzebowała podstawowe dane do wysyłki. U dołu strony znajduje się mój adres mailowy [wraz z regulaminem konkursu], na który poproszę je podesłać. Jednocześnie zapewniam, jak zawsze wielokrotnie podkreślając!, że nigdy nikomu nie przekazuję adresów swoich Czytelników – wykorzystuję je wyłącznie do wysyłki książek z danego konkursu”.
Do następnego razu! Pa! :-)
sobota, 27 stycznia 2018
niedziela, 21 stycznia 2018
866. Konkurs nr 128
Zbliża się koniec miesiąca, zatem styczniowy konkurs książkowy nr 128 czas rozpocząć! Tym razem proponuję kryminałki. Do każdej przesyłki zostaną dołączone upominki: książki niespodzianki oraz zimowy stempelek wraz z tuszem do ozdabiania korespondencji czy na przykład bullet journal, jeśli je prowadzicie ;-) Sponsorem jestem ja. Zatem - jak na zdjęciu widać - w konkursowym worku nagród są dwa pakiety:
- - - Coben Już mnie nie oszukasz + Baldacci Ostatnia mila - - - Coben Jedyna szansa + Mróz Enklawa
Zasady takie same jak do tej pory: można się już wpisywać w komentarze pod tym postem. Macie czas do północy najbliższego piątku. Nicki dwóch zwycięzców, do których zostaną losowo wysłane książki, podam w ostatnią styczniową sobotę. Zapraszam! :-)
- - - Coben Już mnie nie oszukasz + Baldacci Ostatnia mila - - - Coben Jedyna szansa + Mróz Enklawa
Zasady takie same jak do tej pory: można się już wpisywać w komentarze pod tym postem. Macie czas do północy najbliższego piątku. Nicki dwóch zwycięzców, do których zostaną losowo wysłane książki, podam w ostatnią styczniową sobotę. Zapraszam! :-)
sobota, 20 stycznia 2018
865. Intensywne początki
Rok 2018 zaczął się dla mnie bardzo pięknie i intensywnie: wizyta mojej serdecznej przyjaciółki z Sydney wprawiła mnie w prawdziwą euforię. Nie widziałyśmy się „na żywo” już kilka dobrych lat, a to zdecydowanie zaaaaa długo! Niestety ta odległość – Polski od Australii i odwrotnie ;-) – jest dobijająca! Miałyśmy okazję w tym czasie m.in. do kilku spotkań z dawno niewidzianymi koleżankami ze szkoły ;-) oraz do zwiedzenia „nowego”, odświeżonego i nieznanego mojej przyjaciółce miasta Poznań. A potem wyczekiwany wyjazd do Krakowa. W tak zwanym „międzyczasie” uroczysty noworoczny lunch z przyjaciółmi z branży wydawniczej itp. itd.... Uff! Intensywnie ;-D Ale po kolei, i dziś tylko o Krakowie!
Miałam to niebywałe szczęście, że zeszły weekend spędziłam w Krakowie w towarzystwie siostry i jej przyjaciółki - dziękuję!!! :-D Pretekstem była wystawa w Muzeum Narodowym poświęcona Stanisławowi Wyspiańskiemu, którego twórczość wszystkie sobie cenimy. Poznańską „skromną” wystawę w oddziale Muzeum Narodowego znam na pamięć, ale reszty, w kraju i poza granicami, tej dostępnej, nie miałam okazji jeszcze podziwiać własnymi oczami. Miałyśmy zabukowany nocleg i zakupione bilety PKP i do muzeum już ponad miesiąc wcześniej. Od redaktorki*, z którą owocnie współpracuje moje wydawnictwo, a mieszkającej i pracującej w Krakowie, dostałam „pakiecik startowy” wystawy ;-) – mapkę**, foldery, pocztówki... co dodatkowo wzmogło nasz apetyt na wizytę w muzeum. No i czekałyśmy na ten weekend z niecierpliwością ;-) Wszystko się udało, zobaczyłyśmy i wystawę Wyspiańskiego, i kilka jeszcze innych miejsc zaznaczonych na mapce towarzyszącej wystawie. „Szlakiem Artysty” obejmuje wiele kościołów, domów, i innych ciekawych przystanków w całym Krakowie i poza nim. Na te dwa dni, które spędziłyśmy w mieście, uważam, że zobaczyłyśmy aż nadto. Wróciłam wymordowana, z zakwasami w łydkach ;-D do tego solidnie przeziębiona, ale bardzo bardzo szczęśliwa.
Kilka słów wstępu za MNK: „28 listopada 2017 roku otworzyliśmy wystawę prezentującą pełną kolekcję dzieł Stanisława Wyspiańskiego (1869-1907) zgromadzonych w MNK. Liczący blisko 900 pozycji inwentarzowych zbiór prac tego artysty, jednego z najwybitniejszych twórców polskich - malarza, rysownika, grafika, a także poety, dramatopisarza, scenografa i reformatora teatru, posiada bezprecedensową wartość artystyczną i nie znajduje analogii w żadnej innej kolekcji dzieł Wyspiańskiego w Polsce i za granicą”.
[poniżej zdjęcia z MNK]
Wystawa jest wspaniale zorganizowana i zaprezentowana. Nie wiem, ile godzin tam spędziłyśmy, ale ogrom emocji mnie aż przytłoczył w którymś momencie. Właściwie to płynęły mi łzy już w pierwszym korytarzu, gdzie prezentowane były obrazy dzieci Wyspiańskiego. Jako mała dziewczynka miałam i kolekcjonowałam reprodukcje w formie pocztówek tych obrazów, więc emocje sięgały zenitu! Sala z projektami witraży zrobiła ogromne wrażenie. Potem dział typografii, szkiców i szablonów, projektów mebli i lamp, plany rozbudowy Wawelu, szkice strojów do przedstawień, sala portretowa... itp. Pomyślałam, że na szczęście wystawa trwa cały rok, więc będę miała okazję przynajmniej jeszcze raz ją zobaczyć [choćby w październiku, gdy będę wizytować Kraków podczas targów książki], albo lepiej: zaplanuję, że obejrzę już tylko jej fragmenty, bo dzieł do przestudiowania na wystawie jest aż za dużo na jedno popołudnie.
[poniżej zdjęcia z kościołów, niższe niekoniecznie związane z Wyspiańskim ;-) ]
Odwiedziłyśmy też kilka innych miejsc, gdzie można podziwiać dzieła Wyspiańskiego czy innych współpracujących ze sobą twórców tamtego okresu, m.in.: kościół mariacki, kościół franciszkanów, Wawel [tylko z zewnątrz ;-)], przecudowny dom Mehoffera, gdzie była okazja obejrzeć wystawę poświęconą ojcu Wyspiańskiego, Franciszkowi. W niedzielę miałyśmy jeszcze dwie wolne godziny, więc namówiłam dziewczyny na wizytę w muzeum w Sukiennicach, gdzie prezentowane są dzieła polskich artystów XIX wieku, m.in. Matejki, Malczewskiego, Chełmońskiego, Gierymskiego, Podkowińskiego, Grottgera... Ta wizyta była jak wisienka na torcie ;-) ale... no aż za dużo tego dobrego... ;-) Zwłaszcza że niedziela należała do Jurka Owsiaka i WOŚP – Kraków pękał w szwach, a znalezienie wolnego stolika, by przysiąść i dać odpocząć nogom przy pysznej kawce i ciasteczku, graniczył wręcz z cudem ;-)
[poniżej zdjęcia z Domu Mehoffera]
Dzięki rekomendacjom A. miałyśmy też dwa dni wypełnione przyjemnościami dla podniebienia ;-) Camelot i KOKO nas oczarowały, a także nakarmiły i upoiły grzaną wiśniówką ;-) i innymi samymi pysznościami. Polecam zdecydowanie!
No i jak to ja, nie bacząc na ciążący mi bagaż, zakupiłam przepięknie wydany i opracowany katalog towarzyszący wystawie Wyspiańskiego oraz Na chęciach mi nie braknie - pierwszą z serii biografii, którą ma w planie MNK. Nie mogłam się opanować ;-) Nie kupiłam tylko dwutomowego wydania szkicowników Wyspiańskiego, ani katalogów czy przewodników z galerii w Sukiennicach, ani całkiem ładnych gadżetów towarzyszących wystawom, bo niestety ale nie miałam ze sobą... wózeczka ;-) żeby to wszystko przewieść. Sklepik MNK - KLIK - działa i wysyła zamówienia, więc zaplanuję zakupy uzupełniające już z domu ;-)
Kto może, niech koniecznie odwiedzi Kraków – to niezwykłe miasto, które miłośnikom sztuki oferuje szeroki wybór atrakcji. Poza tym zimą też potrafi być piękne, co mam nadzieję, pokazują zdjęcia towarzyszące temu postowi ;-) [Nie wszystkie łapią ostrość, ale ręce trzęsły mi się od nadmiaru adrenaliny czy też zwyczajnie ze zmęczenia, albo robione były w pomieszczeniach - czego nie potrafię, ale przede wszystkim: telefonem ;-) więc jakość jest jaka jest. Mają być pamiątką, a ten warunek chyba spełniają! ;-) ]
- - - - - - - - - * Ślę serdeczne podziękowania dla A.Cz. z Krakowa za jej wielkie serce! :-) ** Mapkę, do wyboru w kilku językach, można sobie ściągnąć w formie pliku .pdf ze strony domowej muzeum, o tutaj -> KLIK
Miałam to niebywałe szczęście, że zeszły weekend spędziłam w Krakowie w towarzystwie siostry i jej przyjaciółki - dziękuję!!! :-D Pretekstem była wystawa w Muzeum Narodowym poświęcona Stanisławowi Wyspiańskiemu, którego twórczość wszystkie sobie cenimy. Poznańską „skromną” wystawę w oddziale Muzeum Narodowego znam na pamięć, ale reszty, w kraju i poza granicami, tej dostępnej, nie miałam okazji jeszcze podziwiać własnymi oczami. Miałyśmy zabukowany nocleg i zakupione bilety PKP i do muzeum już ponad miesiąc wcześniej. Od redaktorki*, z którą owocnie współpracuje moje wydawnictwo, a mieszkającej i pracującej w Krakowie, dostałam „pakiecik startowy” wystawy ;-) – mapkę**, foldery, pocztówki... co dodatkowo wzmogło nasz apetyt na wizytę w muzeum. No i czekałyśmy na ten weekend z niecierpliwością ;-) Wszystko się udało, zobaczyłyśmy i wystawę Wyspiańskiego, i kilka jeszcze innych miejsc zaznaczonych na mapce towarzyszącej wystawie. „Szlakiem Artysty” obejmuje wiele kościołów, domów, i innych ciekawych przystanków w całym Krakowie i poza nim. Na te dwa dni, które spędziłyśmy w mieście, uważam, że zobaczyłyśmy aż nadto. Wróciłam wymordowana, z zakwasami w łydkach ;-D do tego solidnie przeziębiona, ale bardzo bardzo szczęśliwa.
Kilka słów wstępu za MNK: „28 listopada 2017 roku otworzyliśmy wystawę prezentującą pełną kolekcję dzieł Stanisława Wyspiańskiego (1869-1907) zgromadzonych w MNK. Liczący blisko 900 pozycji inwentarzowych zbiór prac tego artysty, jednego z najwybitniejszych twórców polskich - malarza, rysownika, grafika, a także poety, dramatopisarza, scenografa i reformatora teatru, posiada bezprecedensową wartość artystyczną i nie znajduje analogii w żadnej innej kolekcji dzieł Wyspiańskiego w Polsce i za granicą”.
[poniżej zdjęcia z MNK]
Wystawa jest wspaniale zorganizowana i zaprezentowana. Nie wiem, ile godzin tam spędziłyśmy, ale ogrom emocji mnie aż przytłoczył w którymś momencie. Właściwie to płynęły mi łzy już w pierwszym korytarzu, gdzie prezentowane były obrazy dzieci Wyspiańskiego. Jako mała dziewczynka miałam i kolekcjonowałam reprodukcje w formie pocztówek tych obrazów, więc emocje sięgały zenitu! Sala z projektami witraży zrobiła ogromne wrażenie. Potem dział typografii, szkiców i szablonów, projektów mebli i lamp, plany rozbudowy Wawelu, szkice strojów do przedstawień, sala portretowa... itp. Pomyślałam, że na szczęście wystawa trwa cały rok, więc będę miała okazję przynajmniej jeszcze raz ją zobaczyć [choćby w październiku, gdy będę wizytować Kraków podczas targów książki], albo lepiej: zaplanuję, że obejrzę już tylko jej fragmenty, bo dzieł do przestudiowania na wystawie jest aż za dużo na jedno popołudnie.
[poniżej zdjęcia z kościołów, niższe niekoniecznie związane z Wyspiańskim ;-) ]
Odwiedziłyśmy też kilka innych miejsc, gdzie można podziwiać dzieła Wyspiańskiego czy innych współpracujących ze sobą twórców tamtego okresu, m.in.: kościół mariacki, kościół franciszkanów, Wawel [tylko z zewnątrz ;-)], przecudowny dom Mehoffera, gdzie była okazja obejrzeć wystawę poświęconą ojcu Wyspiańskiego, Franciszkowi. W niedzielę miałyśmy jeszcze dwie wolne godziny, więc namówiłam dziewczyny na wizytę w muzeum w Sukiennicach, gdzie prezentowane są dzieła polskich artystów XIX wieku, m.in. Matejki, Malczewskiego, Chełmońskiego, Gierymskiego, Podkowińskiego, Grottgera... Ta wizyta była jak wisienka na torcie ;-) ale... no aż za dużo tego dobrego... ;-) Zwłaszcza że niedziela należała do Jurka Owsiaka i WOŚP – Kraków pękał w szwach, a znalezienie wolnego stolika, by przysiąść i dać odpocząć nogom przy pysznej kawce i ciasteczku, graniczył wręcz z cudem ;-)
[poniżej zdjęcia z Domu Mehoffera]
Dzięki rekomendacjom A. miałyśmy też dwa dni wypełnione przyjemnościami dla podniebienia ;-) Camelot i KOKO nas oczarowały, a także nakarmiły i upoiły grzaną wiśniówką ;-) i innymi samymi pysznościami. Polecam zdecydowanie!
No i jak to ja, nie bacząc na ciążący mi bagaż, zakupiłam przepięknie wydany i opracowany katalog towarzyszący wystawie Wyspiańskiego oraz Na chęciach mi nie braknie - pierwszą z serii biografii, którą ma w planie MNK. Nie mogłam się opanować ;-) Nie kupiłam tylko dwutomowego wydania szkicowników Wyspiańskiego, ani katalogów czy przewodników z galerii w Sukiennicach, ani całkiem ładnych gadżetów towarzyszących wystawom, bo niestety ale nie miałam ze sobą... wózeczka ;-) żeby to wszystko przewieść. Sklepik MNK - KLIK - działa i wysyła zamówienia, więc zaplanuję zakupy uzupełniające już z domu ;-)
Kto może, niech koniecznie odwiedzi Kraków – to niezwykłe miasto, które miłośnikom sztuki oferuje szeroki wybór atrakcji. Poza tym zimą też potrafi być piękne, co mam nadzieję, pokazują zdjęcia towarzyszące temu postowi ;-) [Nie wszystkie łapią ostrość, ale ręce trzęsły mi się od nadmiaru adrenaliny czy też zwyczajnie ze zmęczenia, albo robione były w pomieszczeniach - czego nie potrafię, ale przede wszystkim: telefonem ;-) więc jakość jest jaka jest. Mają być pamiątką, a ten warunek chyba spełniają! ;-) ]
- - - - - - - - - * Ślę serdeczne podziękowania dla A.Cz. z Krakowa za jej wielkie serce! :-) ** Mapkę, do wyboru w kilku językach, można sobie ściągnąć w formie pliku .pdf ze strony domowej muzeum, o tutaj -> KLIK
Etykiety:
architektura,
dzień powszedni,
historia,
książki,
malarstwo,
rysunek,
rzeźba,
sztuka,
wnętrza,
wyjazdy
Subskrybuj:
Posty (Atom)