Jestem w domku! Jupi! ;-) W
szpitalu po - na początek, jeszcze zanim mnie wpuszczono na teren szpitala - teście na covid, a następnie po gruntownym przebadaniu
już na oddziale zakwalifikowano mnie do zabiegu! taaak! trzytygodniowe poświęcenie dało
rezultaty! A potem ponacinali, powycinali co nieco, pozszywali, na koniec
pozwolili odespać stres, a jak już nieco otrzeźwiałam, nakarmili rosołkiem i wypuścili do domu, i... chyba jest
dobrze! [...poza paroma dolegliwościami, jak brak tchu, ogólny ból i boląco-szczypiąca rana – ketonal przestał
działać :-/ – ale to normalne, zagoi się]. Oczywiście teraz będę nerwowo
czekała na wyniki badań histopatologicznych, ale nie martwmy się na zapas.
Będzie dobrze... musi być dobrze! :-)
Ciekawostka: pierwszy raz w życiu - a bywałam w szpitalach,
poradniach itd. bardzo już wielu - lekarz mi się przedstawił przed badaniami
i powiadomił, że to on przeprowadzi zabieg na sali operacyjnej. Byłam tak
bardzo w szoku, że nie zapamiętałam nazwiska, tylko wydukałam: „Dzię-kuuuuuję...?”.
Ale jestem wdzięczna i bardzo, bardzo całej obsłudze dziękuję. Trafiłam w
naprawdę dobre ręce. :-)
Teraz już na spokojnie, krok po kroczku wracam na całkiem
przyziemne tory. Ubrałam choineczkę, a właściwie to czubek sosenki, który dziś
na spacerze wypatrzyłam na niewielkim rynku niedaleko osiedla, gdzie mieszkam. Wracałam
do domu z tym kawałkiem sosenki jak z najprawdziwszą zdobyczą, tak bardzo mi
się spodobała. ;-) W tym roku wybrałam ozdoby ze słomki – gwiazdki i szyszeczki
na czerwonych sznureczkach - o których już wspominałam jako o zdobyczy z pustej
i nie-świątecznej w tym roku IKEA. ;-)
[zdjęcia robione już po ciemku -
a za oknem pada, pada, pada sobie śnieg! :-D
ale widać, co najważniejsze.]
Właściwie to niespecjalnie czuję, że
święta już tu są, choć zapachy z kuchni mówią mi co innego, ale i tak się
cieszę - mam nadzieję, że tych kilka wolnych dni pozwoli mi „dojść do siebie”
po wyjątkowo stresującym okresie. Poza leniuchowaniem w planie mam przenosiny
do nowego kalendarza, a właściwie to dwóch [a nawet trzech, ale nie rozdrabniajmy się ;-) ] - zrobię to pierwszy raz, ale... ja
się nie mieszczę w jednym, obojętnie jak byłby rozbudowany. :-/ Dziesiątki
spotkań, mnóstwo cytatów, słów, nowych wyrażeń do zapamiętania, ważne i mniej
ważne daty, terminy, wyniki codziennego samobadania, wydarzenia kulturalne, ale i rodzinne, kartki do wysłania,
prezenty do kupienia, listy braków w domowej spiżarni, książki do przeczytania/do
oceny/do decyzji wydawniczej, teksty do zredagowania, setki... tysiące raczej rozmów telefonicznych do wykonania, nowe kolory atramentów i
ołóweczki cedrowe do zakupienia ;-) ...nooo za dużo tego, a głowa już nie
zapamiętuje wszystkiego, co bym chciała, stąd te dwa [a nawet trzy! ;-D ] kalendarze. Zobaczymy - za
rok - czy to będzie dobry krok [zrymowało się, sorry!].
Uff! I to chyba tyle u mnie. Cała byłam
skupiona na tej wizycie w szpitalu i dopiero teraz się odblokowuję i rozmyślam,
co dalej. Będzie dobrze, że się powtórzę. ;-)
* * *
I najważniejsze na dziś: przedświąteczny konkurs nr 204 ma już
swojego zwycięzcę*, a jest nim…
-> Seso <-
...której serdecznie gratuluję! :-)
Obowiązkowy przypisek: „Będę potrzebowała podstawowe dane do
wysyłki. U dołu strony znajduje się mój adres mailowy [wraz z regulaminem
konkursu], na który poproszę je podesłać. Jednocześnie zapewniam, jak zawsze wielokrotnie
podkreślając!, że nigdy nikomu nie przekazuję adresów swoich Czytelników –
wykorzystuję je wyłącznie do wysyłki książek z danego konkursu, po czym usuwam
z pamięci komputera itp. itd.”.
Jutro życzenia, a dzień później zapraszam na konkurs z
okazji jubileuszu powstania bloga Zacisze wyśnione… Zapraszam!
= = = = =
*
Informacyjnie: paczkę najwcześniej nadam po świętach, w poniedziałek 27 grudnia br.